Mogilno,
Czyli tam i z powrotem
Pióra: Emmanuela Pawlaka
Rozdział VIII
„Grunt to dobre nastawienie”
Kiedy tylko zapakowali się do samochodu Kura ruszył z piskiem opon uciekając spod przeklętego Polo Marketu. Podróżowali na zachód, zawsze na zachód w przeciwieństwie do Diabla i Mariusa. Jadąc po mogilskich drogach dyskutowali nad zaistniałą sytuacją.
-Nie zgadniecie ile jest namiotów- powiedział rozpromieniony Konrad
-Meszi obiecywał dwa, więc pewnie nie ma żadnego- odpowiedział Delfiedor
-Nie, jest postęp. Jest cały jeden namiot! Szkoda tylko, ze był mokry w środku…
-Ostatni raz Religa cokolwiek organizował- powiedział lekko podirytowany Kimono
-A jak tam reszta ekipy? Dotarli na miejsce?- zapytał Pawlak
-Już są na miejscu. Rozłożyli się nad jeziorem i piją piwo.
-A jak zareagowali na wiadomości Mesziego?- zaciekawili się wszyscy pasażerowie
-Nie wiem, pojechałem od razu po was.
-On już nie żyje. Ale nawet jakos mi go nie żal- odparł Pawlak
-Uważajcie, bo zaraz droga się skończy- ostrzegł ich Kura i wjechał w gęsty las.
Przejechali jeszcze spory kawałek polnymi ścieżkami podziwiając piękne widoki zza okien auta. Kiedy wreszcie dotarli do swojego miejsca przeznaczenia zaczęli wzrokiem szukać wyróżniającej się spośród tłumu sylwetki Mesziego. Po krótkich oględzinach zaczęli się niepokoić, jednak okazało się, iż gospodarz stanął na wysokości zadania i zaczął samemu znosić gąbki, na których mieli spać nieprzygotowani na taki rozwój wypadków goście. Części namiotu leżały rozłożone bezładnie nad jeziorem, a nad nimi siedziała ekipa, która do Kopczyna przywędrowała pieszo. Wszystko byłoby piękne i sielankowe, gdyby nie fakt, iż zaczynało się ściemniać, a nad jeziorem pojawiły się ciemne chmury zwiastujące popsucie się pogody. W tym cały burdelu nie było żadnego szefa. Nie licząc Mesziego cała ekipa usiadła i sączyła piwo.
Jako pierwszy powagę z całej sytuacji zdał sobie Longin Kimono. Widząc nadciągające chmury zmobilizował resztę do rozkładania namiotu. Jednak już od początku było wiadomo, że nie wszyscy się w nim pomieszczą. Zwołano więc naradę, podczas której ustalono, że Kimono, Kura i Delfiedor będą spali w samochodzie, część osób rozbije się na werandzie domku, w którym miała się odbyć impreza, namiot miał być dla reszty.
Rozpoczęło się pospieszne przenoszenie rzeczy na werandę. Religa kolejny raz musiał wziąć pod pachę swoje gąbki i tym razem zanieść je z powrotem na górę. Tym razem jednak nie niósł ich sam. Każdy coś ze sobą zabrał. A niektórzy odbyli nawet dwa kursy, bo żal było piwo zostawić nad jeziorem, a wcześniej nie było jak go zabrać.
Koło 20:30, kiedy wszystkie rzeczy były już przeniesione pod dach, rozpoczęto budowę namiotu. Wbrew pozorom okazało się to sztuką o wiele bardziej skomplikowaną, niż mogło się to na początku wydawać. Przede wszystkim przeszkadzał grunt. Sypki piasek z boiska nie nadaję się do rozstawiania namiotu. Plac budowy przeniesiono, więc na lokalną drogę. Zapadł już zmrok i ziemia otulona została przez czarne niebo nad bohaterami. Kura musiał odpowiednio przestawić samochód i użyć mocy reflektorów, aby dzielni budowniczowie, Zenek Pawlak, Szreński, Aichen i Migas, mogli ukończyć swoje wielkie dzieło. Podsumował to Meszi:
-Ej! Ten namiot nigdy nie był taki wysoki...
Jako, ze namiot stał, powszechnie uznano, że najwyższy czas się napić…
Najbliższa kolejka 3 | ||||||||||||
|
Inver | 3:5 | Livinterus |
2012-11-25, 21:00:00 |
||
relacja » |
rozgrywki PZPN » I liga | ||||||||||||||||||||||||||||||||
|
Musisz się zalogować, aby korzystać z mini-chatu.
dzisiaj: 2, wczoraj: 16
ogółem: 215 089
statystyki szczegółowe